… gotujemy z miłością…

(…)
– Tutaj nie chcę – Hoker energicznie pokręcił glową. – Tu nie damy rady porozmawiać, to knajpa dla specyficznej, wymagającej klienteli. Jeśli rozumiesz co mam na myśli. 
– Szczerze mówiąc, nie bardzo… – powiedziałem ostrożnie. – A jakie to wymagania ma ta wymagająca klientela?
Popatrzył na mnie znacząco.
– Przede wszystkim wymaga, żeby piwo nie kosztowało więcej niż trzy pięćdziesiąt. Już rozumiesz?
– Acha – przypomniałem sobie w jakiej dzielnicy jesteśmy. 
Hoker rozejrzał się.
– Siądźmy tam – wskazał drzwi niewielkiej restauracyjki po przeciwnej stronie ulicy. – Wygląda na przytulną.
Przeszliśmy przez jezdnię. 
– Hmm… Robimy jedzenie z miłością – odczytałem kredowy napis wypisany na małej czarnej tablicy wiszącej u wejścia. – Ciekawe co to znaczy? 
Ręka Hokera zawisła nad klamką.
– Prawdopodobnie to, że kucharz nie pluje do potraw.
(…)

.

©niekarany „Dziennik absurdalny. Pasje: literatura” (fragm.)

 

.