Dobrze żarło, ale zdechło

SWpeacevader

 

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce… eee…w państwie polskim zaszła Dobra Zmiana i Stojący na Narodu Czele, zamiast wciąż deliberować po próżnicy, do którego z trzech Imperiów (Amerykańskiego, Chińskiego czy Rosyjskiego) przytulić się w ramach sojuszy, podjęli decyzję o nawiązaniu kontaktów z tym czwartym, jedynie słusznym.
Umowy bilateralne gwarantowały nam bezpieczeństwo i dynamiczny rozwój gospodarczy, wynikający z mnogości zamówień na najnowsze technologie, mieliśmy zapewniony idealny ład i klarowne prawo, a negocjacje polityczne i handlowe prowadziło się z poważnymi, odpowiedzialnymi ludźmi (no, a w każdym razie: humanoidami). I grało w interesie.
I komu to przeszkadzało?
Ano jak zwykle, znalazła się grupka terrorystów i wichrzycieli, zwących się dla niepoznaki Rebelią, co za punkt honoru przyjęli sobie najpierw sypnięcie piachem w tryby perfekcyjnie pracującej i doskonale naoliwionej machiny biznesu, a potem zupełne rozpieprzenie jej w drebiezgi. Przy pomocy grupki uzbrojonych w tnące metal latarki najemników i agentów, samozwańczo roszczących sobie prawo do decydowania co jest dobre a co złe, rozwalili całkiem fajną, nowoczesną stację orbitalną, potem drugą, zbudowaną na miejsce tej pierwszej, a następnie legalnie wybrany Senat.
A potem to już poszłooooo!
I tak, zamiast prosperity i harmonijnego rozwoju, dostaliśmy kosmiczny burdel i totalną rozpierduchę.
Tak skończyła się polska dobra passa. Jako partner gospodarczy i strategiczny sojusznik Imperium skończyliśmy – jak zwykle – z ręką w nocniku. No to mamy to co mamy: państwo z kartonu.
Dziękujemy ci, Yodo! Ty arogancki, niskopienny, samolubny bucu. May the Force ci wylezie bokiem!

 

stocznia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[zdjęcie: domena publiczna]