Miej serce, suko!

bigdogTaaak, najpierw jeden z drugim tatuś Doberman albo inny dziadzio Labrador kupuje takiego małego wędkarza dziecku pod choinkę albo na urodziny, szczeniak się cieszy z prezentu, bawi, przytula ludzika, po pleckach głaszcze, liże po łysym łebku… Dopóki wędkarz maluśki to wszyscy się nim zachwycają, że taki milusi, że taki słodziak, że taką zabawną mordkę ma… Kokardkę mu na szyjce wiążą, miziają za uszami, wołają: „Wiesiek, aport! Do łapy, Wiesiek!”. Na spacery nad rzekę biorą, kupują ładne posłanko, do zabawy piłeczkę z gąbki z dzwoneczkiem w środku, małą wędeczkę w sklepie zoologicznym, spławiczek do turlania, kolorowe haczyczki, kłębuszki żyłki, zabawkową zanętę na leszcze. Karmę do miseczki na wyścigi wsypują, popatrzcie jak śmiesznie nosek sobie brudzi! Patrzcie jaki ma pocieszny pyszczek, jak śmiesznie spinningiem merda! Jakie fajniusie rybki do domu przywleka w siateczce! Jak rozumnie patrzy! Jak się turla! I „siad!” już umie, i „przynieś!„, choć taki młody. Cudności!
A potem, jak wędkarzyk podrośnie, nudzi się szczeniakom i sielanka się kończy. Nagle nie jest już taki słodkim przytulaskiem z radosną mordeczką, rybki, które przynosi do domu nie cieszą już tak jak dawniej. Wyprowadzanie go na łowisko nie jest już przyjemnością, staje się męczącym, nielubianym obowiązkiem, szczeniaki patrzą jeden na drugiego: ty wyprowadź, ty, twoja kolej, ja mu przecież nakopałem dżdżownic wczoraj! A tu jeszcze urlop się zbliża, wyjazd trzeba zaplanować, a przecież nie zostawi się stworzonka w budzie samego, wył będzie, sąsiadów Sznaucerów zaalarmuje.
I wtedy rodzinka postanawia pozbyć się ulubieńca. Nierzadko, o czym się nie mówi głośno, ostateczna decyzja należy do matki, suki jednej. Tatuś, skundlony sukinsyn, często tylko ponuro milczy, nie daje głosu. On tylko, podczas gdy cały miot jest zajęty radosnymi planami wakacyjnymi i w podnieceniu nie zwraca uwagi, po cichu wywozi nic nie podejrzewającego wędkarzyka z domu.
Pół biedy, jeśli odda go do schroniska, wtedy jest szansa, że biedny człowieczek z wędką odnajdzie nowy dom, że w jego życiu pojawią się odpowiedzialne, mądre psy, które podadzą nieszczęśnikowi pomocną łapę. Gorzej, jeżeli mały, niewinny amator ryb kończy przywiązany – nader często własną żyłką na okonie – do drzewa w lesie. Wtedy już nie ma dla niego ratunku.
Niektóre psy są całkiem bez serca.
Dlatego apeluję: opamiętajcie się!
Wędkarze to nie bezmyślne maskotki, to nie pluszaki! Nawet te wykastrowane egzemplarze. To też są żywe, czujące istoty! Zawsze wierne i oddane właścicielowi do śmierci!
Nie wyrzucajcie ich! Nie skazujcie na okrutną śmierć!
Wędkarz to nie zabawka, to prawie członek rodziny.

 

[zdjęcie: domena publiczna]