Ludzie to teraz w ogóle nie mają poczucia humoru. Rechoczą nie wiadomo z czego, najczęściej zupełnie bez sensu. Do łez bawią ich dowcipy durne i wręcz zasmucająco żenujące, a prawdziwe perełki humoru, które normalnego, inteligentnego człowieka na poziomie przyprawiają ze śmiechu o rzucawkę, jakoś nie trafiają w ich gusta. Frustrujące to.
Dziwne mamy czasy.
Przykład taki, pierwszy z brzegu, z wczoraj.
Zwykły, standardowy popołudniowy spacer. Trochę z obowiązku, bo pies, a trochę dla przyjemności bo pogoda jak złoto.
Spokojnie. Świat wokół w całkowitym porządku. Nieliczne samochody przemykają ulicą popierdując z cicha, ale na ogół trzymają się swoich pasów i nie wyskakują na chodniki. Alejką nie kolebie, pies nie dopomina się o pieniądze, z nosa mi nie kapie, jest dobrze. Idziemy. Ja prosto, suka w krzaki, w interesach.
– E! – słyszę nagle za sobą. – Poczekaj! E-e!
Odwracam się i widzę, że macha do mnie taki jeden koleś, niby znajomy. Urzędnik, euroentuzjasta. Ekolog, trochę niepełnosprytny w okolicach mózgowych. A właściwie to kompletny palant.
Dopada do mnie, za rękaw chwyta.
– Czekaj, kawał ci powiem – dyszy. – Zarąbisty!
– No, wal – przywołuję na twarz coś w rodzaju zachęcającego uśmiechu.
Pies już się wysikał, teraz podbiega i patrzy ciekawie czy by nie ukąsić tamtego, ale widzi, że mam taki więcej uprzejmy wyraz twarzy, więc odpuszcza. Z żalem.
Facet nabiera tchu i sunie jak po swoje:
– No dobra, to idzie tak. Stoją dwie blondynki na Placu Hadesa, na przystanku. Na co czekasz? pyta jedna. Na jedynkę, mówi druga, a ty? A ja na dwójkę. Acha. Aż tu nagle patrzą: podjeżdża dwunastka. Ale fajnie, cieszy się ta pierwsza, pojedziemy razem!
I łypie na mnie.
Czekam, kiedy będzie pointa. A ten nic, śmieje się, zęby szczerzy. I tyle.
Wreszcie dociera do mnie, że to już, cały kawał.
I to niby ma być dowcip? Z czego on się tak śmieje?
No kretyn. Dorosły facet, a kretyn.
W tych urzędach siedzą ludzie całkiem bez mózgów. Żenada.
Ciućmok mieszka tu od lat a nie wie, że na Placu Hadesa jedynka i dwójka wprawdzie mają wspólny przystanek, okeeeeej, ale już dwunastka w ogóle tamtędy nie jeździ! Helooooł!
Całkiem nieśmieszne, debilne wręcz. Kawał dla zupełnych idiotów.
Pukam się w czoło i idę dalej, bez słowa. Tylko pies go oszczekał, jak tak stał i się śmiał, pacan nieuroczy.
– Beznadziejne, c’nie, Rega? – mówię do suki. – Dno.
Ale ona tylko odwraca głowę, nie uznaje za stosowne nawet tego skomentować. Jedynie dyszy głośniej, bo jej gorąco.
Maszeruję tak sobie i zastanawiam się nad tragicznym upadkiem dzisiejszej inteligencji, nędzą kabaretów i ogólną degrengoladą kultury żartu, aż tu nagle coś mi świta… Zaraz zaraz… Przecież na Hadesa oprócz jedynki i dwójki zatrzymuje się też szóstka i szesnastka, zatem gdyby w dowcipie zamienić dwójkę na szóstkę… che che che… a dwunastkę… cheeee… na szesnas… hyyyyyhyhy… to wtedy… muaaaaaaa… te głupie blondynki… aaaaaach-acha-cha-cha-cha! Aaaaaacha-cha-cha-cha-chaaaaaaaaaaaaaaa! Ale jaaaaja!
Aaaaaaaaacha-cha-cha-cha-chaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa-chaaaaa-chaaaaaa!
I to jest dopiero genialny kawał!
Opowiem kolegom.